Wywiad z Kamilem Stochem

Rozmowa z Kamilem Stochem, dwukrotnym mistrzem olimpijskim, zdobywcą Pucharu Świata, byłym mistrzem świata w skokach narciarskich. Nadal pracuję nad sobą

 

Ma pan lub miał w przeszłości jakiegoś  idola sportowego?

Idola jako takiego jednego nigdy nie miałem. Jednak zawsze imponowali mi Ci najlepsi. W dzieciństwie oglądałem wyścigi motocyklowe, gdzie dominował Valentino Rossi. Oczywiście lubiłem też skoczków narciarskich takich jak Matti Nykänen, Janne  Ahonen , Kazuyoshi Funaki czy później Adam Małysz. Staram się czerpać dla siebie coś przydatnego od tych właśnie najlepszych.

Gdy się siedzi już tam u góry na belce startowej, a przed panem kilkadziesiąt metrów przepaści, to pojawia się mimo woli w głowie zwyczajny, ludzki strach, czy też nabyta rutyna już to niweluje?

Strachu jako takiego nie odczuwam, gdyż ważna jest wiara w swoje umiejętności. Zawodnik, który uprawia ten sport już kila lat wie jak to zrobić. Jednakże respekt, zwyczajna nutka niepewności jest jak najbardziej odczuwalna, co się głównie wiąże ze zmiennymi warunkami atmosferycznymi. Na nie się nie ma niestety nigdy wpływu.

 

Mimo jeszcze młodego wieku ma Pan już sporo bardzo znaczących sukcesów sportowych na swoim koncie. Który z nich ceni sobie Pan najbardziej?

Ja nie selekcjonuję w zasadzie tych sukcesów, bo każdy z nich jest dla mnie bardzo ważny. Jest ukoronowaniem lat ciężkiej pracy, wyrzeczeń i poświęceń, także moich najbliższych. Jednakże cenię sobie zdobycie kryształowej kuli w Pucharze Świata. Aby tutaj móc zwyciężyć, to trzeba umieć utrzymywać wysoką formę przez prawie cztery miesiące sezonu zimowego, co nie jest łatwe.

Co stanowi z kolei pana największy sukces życiowy?

To moje małżeństwo. Zdecydowanie uważam, że moja żona to największe trofeum jakie w życiu zdobyłem. Chociaż chodziliśmy kiedyś do tej samej szkoły i mieszkaliśmy niedaleko od siebie, to poznaliśmy się w Słowenii podczas skoków narciarskich. Widocznie los tak chciał!

 

 

Pana  małżonka jest z zawodu fotografem. Czy pan również często sięga po aparat fotograficzny?

Nie, nie robię tego prawie w ogóle. Staram się stawać po drugiej stronie obiektywu. Jako zupełny laik uważam, że robi ona świetne zdjęcia, z czego jestem dumny. Robi to z klasą. Miała swoją wystawę w Instytucie Polskim w Wiedniu.

Oddał pan w swoim życiu wiele wspaniałych skoków. Jaki zapamiętał pan szczególnie?

Wierzę, że te najlepsze skoki są jeszcze przed mną. Takich, które mi utkwiły w pamięci jest sporo. Jednym z nich jest ten oddany na mamuciej skoczni w słoweńskiej Planicy pod koniec ostatniego sezonu. Odległością 238 metrów pobiłem wtedy rekord Polski. Przyniósł mi on mnóstwo satysfakcji i radości. Utwierdził mnie w przekonaniu, że uwielbiam to co robię czyli bycie w powietrzu, poczucie bezgranicznej wolności. Także w tym, że wszystko co robię w tym momencie zależy tylko ode mnie.

Był pan podczas swojej kariery szkolony przez różnych trenerów. Byli to między innymi Heniz Kuttin, Hannu Lepistö, Łukasz Kruczek. Którego z nich metody treningowe uważa Pan za najskuteczniejsze?

Począwszy od mojego pierwszego trenera, nieżyjącego już pana Mieczysława Marduły, poprzez tu wymienionych a skończywszy na Łukaszu Kruczku, każdy z nich miał swój wkład w moje sukcesy. Bardzo sobie cenię współpracę z Łukaszem Kruczkiem, gdyż daje mi ona poczucie stabilizacji, zrozumienia i bardzo pozytywnej atmosfery do pracy.

Co chciałby pan jeszcze u siebie udoskonalić jako skoczek narciarski?

Cieszę się z tego pytania, bo jest mi prawie w ogóle nie zadawane. Mam cały czas poczucie, że mogę coś jeszcze zmienić w swoim stylu, że mogę się nadal rozwijać. Są to w zasadzie detale, które trudno opisać słowami. Cały czas nadal pracuję nad sobą, nad tym aby skakać coraz ładniej, coraz dalej.

Swoje lubiane lub nielubiane tory mają na przykład żużlowcy. Podobnie jest ze skoczniami u skoczków narciarskich. Od czego zależy to upodobanie?

Ja najbardziej lubię duże obiekty. Uwielbiam latanie, obcowanie z samym z sobą w powietrzu. Wyzwala to u mnie zdecydowanie więcej adrenaliny.

Trener Łukasz Kruczek mówi o panu ”pracowity, konsekwentny, ma świetne warunki fizyczne” Proszę na chwilę odłożyć swoją skromność na bok i powiedzieć, które swoje cechy ceni pan u siebie najwyżej?

Skoro mam tu być nieskromny to powtórzę tutaj za swoim trenerem, czyli pracowitość i konsekwencja w działaniu. Ciężko na to wszystko pracuję aby osiągnąć wyznaczone cele, a do tego jest potrzebna konsekwencja. Uściślę, ż chodzi tutaj o osiągnięcie celu w konkretnym zadaniu a nie osiągnięcie  celu jako wyniku.

Mówi się o panu, gdy forma latem była nie specjalna, to oznacza, że zimą będzie o wiele lepsza. Zgadza się pan z tą opinią?

Nie jest to moim zdaniem żadna reguła. Uważam, że to zależy od przygotowania mentalnego i fizycznego. Skoki narciarskie są tak nieprzewidywalne, że nie mogę mieć tutaj jednoznacznej opinii, że jest tak i tylko to się liczy.

Pozycja najazdowa, odpowiedni kierunek skoku. To podobno najbardziej panu nie wychodziło podczas letnich konkursów. Czy zdołał pan już te błędy w międzyczasie poprawić?

Myślę, że to co mogłem wykonać podczas przygotowań, to wykonałem jak najlepiej. Najważniejsze, że czuję się fizycznie bardzo dobrze, czuję się zdrowy. W ostatnich sześciu tygodniach oddałem kilkadziesiąt bardzo dobrych skoków. Dały mi one poczucie stabilizacji i poczucie pewności siebie.

Podobno przejął pan kiedyś od naszego mistrza olimpijskiego w gimnastyce Leszka Blanika zasadę, że zawody typu olimpiada lub mistrzostwa świata należy po prostu traktować tak jak każde inne zawody pucharu świata. Czy to pomaga w pewnym luźniejszym podejściu do danego turnieju?

Ten pogląd znam faktycznie od Leszka Blanika. Jednakże po za tym wynikał on również z doświadczenia, które nabrałem poprzez lata startów jak i ze współpracy z psychologami. Chodzi o to aby nie próbować robić czegoś więcej, niż potrafimy na dany moment. Pozytywna energia, którą czerpiemy podczas zawodów powinna nam dodać sił do uzyskania lepszych wyników niż podczas treningu.

Bywa nieraz tak, że o wyniku konkursu decyduje nie sam zawodnik, tylko loteria na przykład w postaci silnego wiatru. Czy takie okoliczności bardzo pana denerwują?

Skoro nie mam na coś wpływu, to nie warto się tym przejmować. W takich konkursach staram się robić to co do mnie należy. Trzeba mieć zaufanie do sędziów, którzy dają mi zielone światło. Bo to oni przecież mają na bieżąco przegląd sytuacji.

Gdy się jest u góry na rozbiegu, a trener macha chorągiewką na znak startu stojąc na pomoście, który jest znacznie niżej, to jest to wyraźnie widać?

Oczywiście, taki znak wyraźnie widać. Nieraz i widać nawet minę trenera!

Z którym z zawodników na co dzień  się pan najbardziej przyjaźni?

Jestem człowiekiem ugodowym. Staram się mieć więcej przyjaciół niż wrogów. Nie mam problemów z tym aby podejść do jakiegokolwiek zawodnika, obojętnie z jakiego kraju pochodzi i zamienić kilka zdań.

Słynna dieta Adama Małysza w postaci suchej bułki i banana była kiedyś nawet przedmiotem spotów reklamowych. Czy u pana z dietą jest podobnie, na granicy głodówki?

Na szczęście nie muszę głodować, nie mam problemów z wagą. Adam taką dietę stosował i mu to pomagało. Oczywiście nie mogę jeść tego wszystkiego co chcę, ale są dni w których mogę uczynić pewne odstępstwa. Generalnie chodzi o taką dietę, aby starczało mi energii podczas treningu i zawodów. Często tutaj chodzi bardziej o wysiłek psychiczny niż ten fizyczny.

Czy zdarza się, że w nagłych przypadkach Adam Małysz służy skoczkom radą lub pomocą?

Z tego co wiem to Adam jest w takich sprawach dostępny i gotowy do pomocy. Ja nie miałem takiej potrzeby, aby go fatygować. Poza tym Adam teraz jako kierowca rajdowy jest mniej w domu niż jak był skoczkiem narciarskim.

Ostatnio nastąpiła zmiana regulaminu. FIS wprowadził zasadę sprawdzania prawidłowości sprzętu u zawodników już przed samym skokiem. Jest pan za tą zmianą?

Popieram to jak najbardziej. Ograniczy to w sposób znaczący ilość prób manipulacji, gdy chodzi o kombinezony narciarskie. To idzie stanowczo w dobrym kierunku, po to aby zawody odbywały się fair.

Co z Pana planami uzyskania licencji pilota szybowca. Jest nadal aktualny?

Tak, oczywiście. Abym mógł go jednak urzeczywistnić, to potrzebny jest na to czas. Gdy go kiedyś znajdę, to wówczas podejmę się realizacji tego planu.

Czy brał pan udział w ostatnich wyborach zarówno prezydenckich jak i parlamentarnych?

Oczywiście, że brałem. Uważam, że tak w ogóle, to powinien być to obowiązek każdego obywatela. O polityce jako takiej się nie wypowiadam. Uważam, że sport powinien się od niej trzymać  z daleka.

Jakie ma pan na co dzień swoje ulubione hobby?

Przede wszystkim lubię  bardzo czytać książki. Zwłaszcza książki fantastyczne, gdyż zawsze uważałem że mam bujną wyobraźnię. Poprzez to mogę ją bardziej pobudzać, rozszerzać. Lubię też kryminały, biografie, książki historyczne. Czas na czytanie znajduję nie tylko w domu ale też w samolocie czy w kilku godzinnej przerwie między zawodami. Słucham chętnie muzyki. Jest to często pop, jazz, rock czy muzyka klasyczna.

 

Dziękuję Panu bardzo za rozmowę

Ja również bardzo dziękuję i pozdrawiam wszystkich kibiców skoków narciarskich

 

 

Rozmawiał Janusz Bąkowski

Foto: Ewa Bilan-Stoch